Jeżeli weźmiemy pod uwagę cykle wydawnicze tytułów prasowych oczywistym staje się, że artykuł pisany dzisiaj – jutro, za tydzień czy miesiąc przestaje być aktualny. Aktualny jednak pozostaje kryzys, który jeżeli nie w tej, to w innej formie, jeżeli nie w tym, to w innym czasie może zagrozić naszej egzystencji, gospodarce, czy po prostu firmie.

Gdy na początku roku planowałem, że w czerwcu poruszę temat zmierzchu organizacji hierarchicznych oraz czy i na ile zmiana pokoleniowa, rozwój technologii oraz dobrobyt mogą być motorem napędowym zmian w obszarze kultur organizacyjnych i ich złożoności, nikt nie spodziewał się, że świat prawie zatrzyma się z powodu pandemii wywołanej wirusem SARS-Cov-2. Dzisiaj zastanawiam się, jak przypuszczam wiele innych osób, jakie będą tak naprawdę skutki pandemii, jak one odbiją się na społeczeństwie, na firmach, organizacjach, a przede wszystkim na międzyludzkich relacjach prywatnych i zawodowych.
Sprawa nie wydaje się być przesądzona, natomiast jedno dla mnie jest oczywiste – pandemia Covid-19 niewiele zmieni, o ile nie weźmiemy pod uwagę praw natury i tego, że jesteśmy jej częścią[1]. Natura bowiem wyposażyła wszystkie organizmy w mechanizmy i instynkty pozwalające im przetrwać oraz rozwijać się w sposób harmonijny i zgodny z jej prawami, gdzie konieczne jest nie tylko dostosowanie się danego gatunku do warunków panujących w otoczeniu, ale także jego współistnienie z innymi gatunkami w nieustannej walce o przetrwanie. Gatunek ludzki, wbrew temu co nam się wydaje, jest jednak wobec natury wyjątkowo słaby. Posiadamy znikome możliwości dostosowania się do warunków innych niż istniejące w bardzo wąskim przedziale parametrów fizykochemicznych, takich jak temperatura, wilgotność, ciśnienie i skład powietrza, rodzaj i jakość napojów oraz pożywienia.
Utrata instynktu samozachowawczego sprawiła, że dążąc do podporządkowania sobie natury zaczęliśmy z nią walczyć. Walczymy z powodziami, z suszami, z pożarami, z tornadami, z pasożytami. Ba, walczymy sami ze sobą! Czy nikogo tak naprawdę nie zastanawia, że już samo słowo „walka” tu nie pasuje, nie mówiąc o tym, że walka z naturą jest w gruncie rzeczy z góry i całkowicie przegrana?
Jak widać wystarczyła jedna maleńka, aczkolwiek złożona cząsteczka chemiczna, bo wirus nawet nie jest organizmem żywym, aby praktycznie cała ludzka cywilizacja w ciągu kilku tygodni niemal całkowicie się zatrzymała, nie wiedząc co będzie dalej.
Co ciekawsze, to sytuacja taka była całkowicie przewidywalna i zarówno Światowa Organizacja Zdrowia (ang. WHO, World Health Organization), jak też różni eksperci i biznesmeni przed nią ostrzegali. Jak się jednak okazało, świat populistycznej polityki oraz pazernego biznesu opartego na idei – więcej produkować, więcej sprzedawać, generować coraz większe zyski – nie chciał brać pod uwagę, że kryzys, jego skalę i ewentualne skutki można prognozować. Jeszcze ciekawsze jest to, że zabrakło odpowiednio przygotowanych scenariuszy i procedur działania na wypadek wystąpienia tego rodzaju pandemii.
W efekcie „walczymy” z nowym, nieznanym wcześniej wirusem, właściwie nieprzygotowani ani na jego ujawnienie się ani na przynajmniej zmniejszenie skutków jego działania dla każdego człowieka z osobna oraz ludzi jako społeczności. Można by tutaj postawić takie pytanie: co by było, gdyby zamiast SARS-Cov-2 pojawił się wirus, który wielokrotnie łatwiej przenosił się z człowieka na człowieka, a zarażenie się nim kończyłoby się w krótkim czasie śmiercią 90% ludzi? W takim stanie przygotowania do sytuacji kryzysu pandemicznego jakim w ostatnich miesiącach wykazały się odpowiedzialne za to służby rządowe i sanitarne, ludzkość w ciągu kilku- lub kilkunastu tygodni praktycznie by wyginęła.
Przypuszczam, że w najbliższych latach powstanie wiele analiz i opracowań na temat tego, jak bardzo świat był nieprzygotowany do sytuacji pandemii oraz głębokiego globalnego kryzysu ekonomicznego, jakiego spodziewać się można w wyniku zatrzymania gospodarki spowodowanego SARS-Cov-2. Bo, jak to napisałem w tytule tego felietonu – jedynym pewnikiem jest kryzys.
Wielokrotnie spotkałem się z sytuacjami, gdy menedżerowie zapytani przeze mnie – czy mają strategię biznesową, marketingową, odpowiadali twierdząco. Gdy jednak prosiłem, aby przedstawili mi jej założenia, pokazali spisane w formie dokumentów, to okazywało się, że właściwie, to nie ma czegoś takiego, że jakieś szczątkowe dokumenty fragmentami coś tam opisują, ale przede wszystkim to strategie nie są im potrzebne, gdyż oni znają swój rynek i doskonale wiedzą, jak prowadzić swoje firmy, a dokumenty tylko usztywniają działalność i możliwości rozwoju. Dodam, że takie komentarze spotkałem nie tylko w małych kilkudziesięcioosobowych firmach, ale w zatrudniających nawet kilka tysięcy pracowników. To niestety dobitnie pokazuje, że wiele firm nie tylko nie jest przygotowane do długofalowego wieloletniego działania w kierunku budowania marki, rozwoju rynku, szukania nowych możliwości rozwoju usług i produktów, skupiając się na bieżącej egzystencji, miesięcznych i kwartalnych wynikach, ale nie ma nawet świadomości, jak działać w przypadku, gdy spotka je sytuacja kryzysowa.
A kryzysy nie rodzą się niespodziewanie. Najczęstsze ich przyczyny wynikają m.in. z wewnętrznych problemów organizacyjnych i decyzyjnych, braków odpowiednich procedur w określonych sytuacjach, nieodpowiedniego zarządzania kapitałem i płynnością finansową, złego zarządzania kapitałem ludzkim i intelektualnym, jak też z wpływu zewnętrznego jak np. niekorzystne zjawiska gospodarcze, regulacje prawne, agresywne działania konkurencji, a także problemy techniczne, czy zjawiska naturalne. I niestety nie daje się przewidzieć kiedy wystąpią, ale biorąc pod uwagę, że wystąpią na pewno, można przewidywać, jaki może być ich wpływ na działalność firmy, jak głębokie wywołają wówczas skutki, a w ślad za tym planować działania, które mogą tym skutkom zapobiegać lub przynajmniej je łagodzić.
Scenariuszy jest wiele, ale właściwie większość z nich wygląda bardzo podobnie. Kluczowe są tutaj trzy obszary:
- na poziomie zarządzania – podjęcie odpowiednich procedur zarządczych oraz zmobilizowanie zespołów odpowiedzialnych za działania operacyjne oraz komunikację;
- na poziomie operacyjnym – możliwie jak najszybsze i zgodne z procedurami podjęcie działań w kierunku rozwiązania problemu i efektywna realizacja planów opracowanych wcześniej na wypadek kryzysu;
- w obszarze komunikacji – sprawna komunikacja kierowana w pierwszej kolejności do głównych interesariuszy, rzetelne wyjaśnianie sytuacji oraz udzielanie wsparcia poszkodowanym, z uwzględnieniem kontroli nad informacją opartą na faktach.
W warunkach kryzysu fundamentalne znaczenie ma nie tylko wiedza i umiejętności, ale przede wszystkim wartości, poglądy i postawy jakie prezentują osoby zarządzające firmą oraz jej pracownicy. Od nich bowiem zależy to, czy firma okaże się podmiotem, któremu zależy wyłącznie na generowaniu zysków, czy też organizacją, której cele odpowiadają także na potrzeby społeczne i środowiskowe. W kryzysie jednak będzie już na to za późno, aby pokazać ludzkie oblicze biznesu i zachować twarz, szczególnie w sytuacji, gdy kryzys jest spowodowany z winy samej firmy.
Na koniec może coś optymistycznego. Kryzysy, chociaż są niespodziewane, można przetrwać i wyjść z nich obronną ręką. Trzeba tylko uważnie obserwować i słuchać tego, co pokazuje i mówi otoczenie, przygotowywać się, a przede wszystkim nie wpadać w panikę.
[1] Maciej Iwankiewicz – „Niszczycielskie stworzenia”, Personel Plus 10(143)/2019, str. 86
Felieton ukazał się w Personel Plus 6(151)/2020, str. 94