Bractwo Piratów a zarządzanie firmą

Dawno temu na wodach mórz wokół Karaibów niepodzielnie królowali piraci. Jak na ówczesne czasy stworzyli wyjątkową społeczność, opartą na zasadach równości w odniesieniu do praw i obowiązków oraz wzajemnej odpowiedzialności za losy statku i swoich kamratów. Taki właśnie porządek praktycznie każdemu piratowi dawał szanse i możliwości zostać wybitnym i słynnym kapitanem, pogromcą Hiszpanów lub Anglików.

discovery-3721111.jpg

Struktura społeczna pirackiego świata była bardzo prosta – królowie piraccy, kapitanowie, którzy mieli władzę na statkach, oficerowie, cieśle, żaglomistrze i kucharze, a także bosmani, których rola polegała na trzymaniu w ryzach zwykłych marynarzy-piratów.

Bractwo Piratów oparte było na prostych zasadach opisanych w Kodeksie Pirackim, który regulował prawa i obowiązki, a także różnego rodzaju przywileje. Jednym z podstawowych praw było to, że wszyscy piraci byli sobie równi – nie było mowy segregacji czy dyskryminacji. Dzięki temu każdy pirat mógł ubiegać się o elekcję i zostać kapitanem, a nawet Królem Piratów, również wybieranym przez Bractwo Piratów w powszechnych wyborach.

Słowo pirat pochodzi od greckiego czasownika πειρατής (peiratēs), tłumaczonego jako mówić racjonalnie, przedsiębrać. Dlatego należy tu podkreślić jedną kwestię – piraci swoje wyprawy przygotowywali nie po to, aby zabijać i łupić, ale po to, aby w ten sposób zdobywać środki do budowania społeczności opartej na wolności i równości wobec praw spisanych w Kodeksie Pirackim. To tylko w krajach Europy i ówczesnych koloniach zakładanych w Amerykach uważano, że piraci są bandytami i zbrodniarzami. Do piratów jednak najczęściej dołączali ludzie, którzy nie godzili się na panującą w „cywilizowanym” świecie niesprawiedliwość, wyzysk i niewolnictwo.

Bo tak właśnie wyglądały stosunki społeczne w Europie, na Wyspach Brytyjskich oraz w nowych koloniach, zakładanych wskutek podboju pierwotnych ziem amerykańskich głównie przez Hiszpanów i Anglików. Rządziło prawo silniejszego i bogatszego, co często niestety objawiało się szczególną brutalnością wobec poddanych, karaniem za najmniejsze przewinienia co najmniej chłostą biczem, który rozcinał skórę i pozostawiał trwałe blizny zarówno na ciele, jak i na duszy. Ci którzy poważniej naruszyli panujące stosunki prawne dopełniali swojego żywota gnijąc w lochach, zostawali niewolnikami, albo umierali na wymyślnych torturach. Skrajnie mściwą karą, stosowaną zazwyczaj na żaglowych okrętach wojennych, ale też czasem na statkach handlowych, było tzw. przeciąganie pod kilem. Ze względu na potworną brutalność oszczędzę Państwu szczegółów, dość wspomnieć, że kara taka kończyła się śmiercią w niezwykłych męczarniach, tłumiąc w pozostałych marynarzach jakiekolwiek pragnienia niestosowania się do rozkazów i wymagań sadystycznych kapitanów.

Jednakże chęci wyzwolenia się spod narzuconego jarzma nie można łatwo stłumić. Sprzeciw przeciwko nieludzkiemu traktowaniu przez bestialskich kapitanów kończył się więc często buntem, którego nawet uzbrojone oddziały wojskowe nie były w stanie stłumić. I tak wielu marynarzy zostawało piratami – nie z powodu pragnienia bycia piratem, ale dlatego, że nie godziło się na zniewolenie, stając przeciwko ówczesnej, prawem usankcjonowanej władzy.

Ciekawostką może pozostawać to, że Bractwo Piratów w pewnym okresie doprowadziło do powstania swoistej korporacji, która ustanowiła swoje własne prawa. I chociaż były one surowe, jednocześnie skrupulatnie ich przestrzegano. Jak to więc było, że piraci nie potrafili dostosować się do praw „cywilizowanych” krajów, a w swoim „państwie” podporządkowywali się prawu pirackiemu? Otóż różnica polega na tym, że prawo piratów wynikało ze stosunków demokratycznych, przyjętych przez wszystkich, którzy tę społeczność tworzyli. Dlatego właśnie piraci, wbrew zbudowanej przez oficjalne władze powszechnej opinii, byli nie tymi złymi, ale tymi, którzy jako jedni z pierwszych zaczęli dążyć do równości oraz sprawiedliwego traktowania każdego członka społeczności.

Przykładem takiej demokratycznej przedsiębiorczości jest fakt, że wspólne działania piraci podejmowali po wcześniejszym zawarciu umów spisywanych na kawałkach pergaminu i podpisywanych przez kapitana oraz wszystkich jej uczestników (o ile za podpis można uznać stawiane przez w większości niepiśmiennych ludzi znaczki, krzyżyki, jakieś bazgroły itp.). Ich istotą były warunki wyprawy, ale przede wszystkim kwestia łupów, co dawało nie tylko gwarancję sprawiedliwego ich podziału, ale także zapobiegało ewentualnym awanturom i zapewniało dyscyplinę podczas żeglugi i walki. Zwrócić uwagę należałoby też na to, że proporcje pomiędzy „zarabiającymi” najlepiej a najmniej były stosunkowo nieduże – dla przykładu kapitanowi przysługiwało 5 części, podczas, gdy lekarzowi i oficerom odpowiednio do ich roli 4 lub 3 części, bosmanom 2 części, zwykłym piratom 1 część, a majtkom 0,5 części w łupach.

Piraci mieli także swoisty system ubezpieczenia zdrowotnego i życiowego. Przecież ich „praca” bynajmniej nie należała do bezpiecznych. Napady i zdobywanie łupów odbywało się w walce, często przeciwko doskonale uzbrojonym okrętom wojennym, eskortującym statki handlowe, przewożące w ładowniach towary, a czasem skarby i bogactwa. Piraci odnosili więc rany, tracili kończyny, zdrowie, czasem ginęli. W umowach uwzględnione więc było, że część zdobywanych łupów, przed ich podziałem, będzie przeznaczona na „odszkodowanie” umożliwiające poszkodowanemu piratowi przejście na „rentę” lub powrót do zdrowia.

A teraz spójrzmy na współczesne korporacje i firmy, na panujące w nich stosunki i wzajemne relacje pomiędzy właścicielami, menedżerami i pracownikami. Czy uważacie Państwo, że są to stosunki cywilizowane i sprawiedliwe? Jeżeli pracujecie w takiej firmie, to szacunek oddać należy tym, którzy Was zatrudniają. Mogę się jednak założyć, że są to przypadki bardzo nieliczne, które tylko potwierdzają tezę, że tak w Polsce jak i w krajach, gdzie rozwój kultury organizacyjnej wydaje się o wiele bardziej zaawansowany, w firmach wciąż panują stosunki oparte na tyranii i feudalizmie.

O kulturach organizacyjnych, o szanowaniu praw pracowniczych, równości i uczciwym traktowaniu mówi się więcej niż kiedykolwiek. Aż dziwne, że menedżerowie jak Dan Price 1, prezes dużej amerykańskiej firmy Gravity Payments, obniżając swoją pensję o ponad 90% i przeznaczając tę część na podwyżkę dla pracowników, wzbudza ogromną sensację, a także niechęć środowisk biznesowych, które uważają, że w ten sposób tworzy niebezpieczny precedens, prowadzący do wzrostu roszczeń pracowniczych w innych firmach.

A może warto zastanowić się, czy menedżerowie, którzy wdrażają śmiałe systemy motywacyjne, employer brandingowe, czy CSR-owe, nie powinni przejrzeć się w lustrze, spojrzeć sobie w oczy i szczerze odpowiedzieć na pytanie – czy ich działania sprzyjają budowaniu wśród pracowników klimatu zaufania i współpracy, czy też zmuszają ich do ucieczki i przejścia na stronę „piratów”. Nie od dzisiaj wiadomo, co zresztą podkreśla dr Travis Bradberry, prezes TalentSmart 2, że pracownicy odchodzą z firmy, nie ze względu na firmę, ale ze względu na pracodawcę, który żądając i oczekując zbyt wiele, odziera pracowników z poczucia godności, sprowadzając ich do roli wyrobników i niewolników.

Stąd naprawdę prosta droga, żeby pracownicy, którzy w innej, sprawiedliwej społeczności firmowej znajdą swoje miejsce, „złupili” tego poprzedniego pracodawcę do gołej skóry, a jego „okręt” pogrążyli w otchłani bankructwa. MI

  1. Patrz: https://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/usa-prezes-obnizyl-swoja-pensje-by-pracownicy-mieli-wiecej/zz0h549, dostęp 20.09.2018
  2. Patrz: http://www.talentsmart.com, dostęp 20.09.2019
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s