Robot też człowiek…

… i też podlega zmęczeniu i przemęczeniu. Objawy tego przemęczenia są praktycznie takie same jak u człowieka – zmniejszająca się precyzja wykonywanej pracy, niedomagania, coraz poważniejsze awarie, a w końcu całkowita destrukcja i złomowanie. I wydawać by się mogło, że ludzi od robotów różni bardzo wiele. Ja jednak jestem skłonny twierdzić, że punku widzenia biznesu – tak naprawdę tylko jedno – ludzie płacą podatki, a roboty jeszcze nie.

doctor-1193318

Gdyby tak trochę głębiej zastanowić się nad współczesnym światem, moglibyśmy dojść do takiego wniosku – coraz szybciej i coraz większy wpływ na nasze życie mają wszelkiego rodzaju urządzenia, maszyny i roboty.

Na początek może kawałek historii, tak dla inspiracji…. Dopóki pierwotny człowiek nie zaczął kombinować z różnymi „narzędziami”, właściwie to, co robił, wynikało z jego możliwości i siły jako gatunku. Uczył się na własnych błędach – gdy potknął się o wystający korzeń, to następnym razem nieco wyżej podnosił nogę, gdy skaleczył się o drzazgę ze złamanego patyka, to kolejny raz brał patyk za część nie pękniętą. W ten sposób poznawał „czyhające” na jego zdrowie i życie zagrożenia, a także konsekwencje swojej nieostrożności.

Pewnego razu, podniósłszy z ziemi kij i zamachnąwszy się nim, stwierdził, że taki kij może być doskonałym narzędziem zarówno obrony przed zwierzętami, jak i środkiem ataku na nie, pomagającym w zdobywaniu pożywienia. Tak więc prosty kij stał się jednym z pierwszych narzędzi i w służbie człowieka już pozostał – w postaci trzonków młotka, siekiery, czy łopaty, rączek, czy wajch, a nawet jako tzw. pałka policyjna na wyposażeniu służb porządkowych.

Potem jeden z drugim zaczęli kombinować – dzisiaj powiedzielibyśmy uruchomiła się ich kreatywność i wymyślili…. innowacje – dźwignię i koło, które zrewolucjonizowały ewolucję, otwierając przed ludzkością niespotykane możliwości zmieniania otoczenia. I tak oto ludzkość, bo takiej skali w tym momencie należy już użyć, zaczęła przekształcać środowisko zgodnie ze swoimi zamierzeniami i potrzebami. Tylko, czy aby na pewno to środowisko stało się człowiekowi bliższe i bardziej przyjazne?

Aktualnie wygląda to tak, że otoczyliśmy się różnego rodzaju urządzeniami, maszynami, robotami…. Teoretycznie pomagają one w szybszym i bardziej precyzyjnym wytwarzaniu kolejnych urządzeń i maszyn, różnych produktów, a także świadczą nowe usługi, ale niosą też nowe zagrożenia. Na początku jako ludzie jesteśmy nieufni wobec wszelkich nowinek technicznych, próbując narzucać im formalne ograniczenia.

Jednym z ciekawszych przykładów jest słynna ustawa „o czerwonej fladze” (Locomotives on Highways Act), którą w Wielkiej Brytanii w 1865 roku ograniczono dopuszczalną prędkość „samochodu” do 2 mil/h (ok. 3,2 km/h) w mieście i 4 mil/h (ok. 6,4 km/h) poza miastem, chociaż technologicznie mogły one ówcześnie „wyciągać” nieco ponad 25 km/h, a jednocześnie wprowadzono obowiązek, że 60 jardów (ok. 54 m) przed każdym omnibusem musiał iść człowiek i nieść czerwoną flagę, aby ostrzegać przechodniów przed pojazdem. Przepisy te zniesiono dopiero w 1896 roku. I tu nachodzi mnie taka refleksja – ileż osób, w imię postępu technicznego, a także pomimo kolejnych regulacji ruchu drogowego, zginęło przez kolejne dziesięciolecia?

Ktoś mógłby powiedzieć, że wcześniej koń też mógł stratować człowieka. Owszem, ale koń jest zwierzęciem i pomimo posiadania swojego własnego „rozumu”, zachowuje się instynktownie, a maszyną steruje człowiek. Nawet jeżeli to sterowanie, jak w przypadku robotów, jest autonomiczne, to jednak algorytmy „zachowań” tworzy (przynajmniej na razie) człowiek – i to od niego zależy, co i jak zrobi maszyna w danej sytuacji.

Nie bez powodu wspominam historię czerwonej flagi. Pokazuje ona bowiem, że wraz z rozwojem techniki, ważną kwestią jest to, aby już na etapie koncepcji wszelkich urządzeń brać pod uwagę fakt, że ich współistnienie z człowiekiem może powodować konflikty i stwarzać sytuacje niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi.

Z natury jesteśmy leniwi. Ale bez tego lenistwa nie powstałoby wiele wynalazków. Dlatego też bardzo szybko przyzwyczajamy się do wygody i tego, że coś może za nas zrobić jakieś urządzenie. Tyle tylko, że jego praca zależna jest od woli i umiejętności człowieka. Potrzebujemy więc określonych kompetencji, aby danym urządzeniem się posługiwać, sterować maszyną, czy też (co ma miejsce coraz częściej i jest przyspieszającym trendem) powierzać ludzkie zdrowie i życie robotowi, sterowanemu przez algorytmy programów komputerowych.

I żeby nie było – to się dzieje już na co dzień, chociaż nie koniecznie mamy tego pełną świadomość. Latamy przecież samolotami, którymi steruje „autopilot”, nasze samochody już potrafią same zaparkować, a za „chwilę” nie będziemy musieli nimi kierować, żeby pojechać „gdzie nas oczy poniosą”. Hmmm…. Tyle tylko, że to nie będą nasze oczy, ale ich kamery i czujniki, obserwujące warunki drogowe oraz algorytmy przetwarzające miliony bitów i decydujące jaki wybrać tor jazdy.

Nasze kompetencje rozwijamy więc (chociaż lepiej byłoby powiedzieć – powinniśmy rozwijać) przede wszystkim pod kątem takim, aby tak konstruować urządzenia i maszyny oraz programować algorytmy ich działania, żeby w jak najmniejszym stopniu, a najlepiej wcale, nie stwarzały sytuacji niebezpiecznych, natomiast w momencie, gdy na ich „drodze” stanąłby człowiek odpowiednio przed nim wyhamowały lub go ominęły. I chociaż jest to zadanie dla konstruktorów, projektantów, technologów, programistów itd., to nic nie zwalnia nas – użytkowników tych urządzeń – z myślenia i uczenia się, jak z tychże szeroko rozumianych urządzeń należy korzystać.

Bo póki co, to jeszcze my z owych urządzeń korzystamy. Chociaż trendy rozwoju technologicznego są nieco bardziej perwersyjne – wkrótce to maszyny będą korzystać z faktu naszego istnienia. Wszechobecna informatyzacja, „wpinanie” kolejnych typów urządzeń do internetu, przyspieszające prace nad sztuczną inteligencją, rozwijające się zastosowania robotów już wkrótce doprowadzą do tego, że będziemy biologicznym dodatkiem do ich działania.

To one będą decydować o tym, jakie zrobić zakupy i co nam przygotować do jedzenia, uwzględniając przy tym dietę odpowiadającą na nasze problemy zdrowotne, które zostaną określone w wyniku diagnostyki medycznej, którą oczywiście będą również robiły zautomatyzowane analizatory itd. To one będą organizować nam wakacje w ulubionym miejscu, rezerwując hotel, ustawiając w pokoju klimatyzację, bukując nam bilety na przelot, który będzie odbywał się samolotem na „autopilocie”, organizując transport na i z lotniska autonomicznym samochodem itd. Myślę, że każdy z nas ma wystarczająco fantazji, aby dopowiedzieć wiele innych scenariuszy.

Aha…. Miało być w felietonie o bezpieczeństwie i higienie pracy. No i właśnie w tym wszystkim jest tenże kontekst – bezpieczeństwa i higieny, chociaż miałbym wątpliwości, czy jeszcze możemy mówić o pracy, jeżeli od „brudnej roboty” będziemy mieli roboty? Bezpieczeństwa rozumianego jako organizowanie otoczenia tak, aby tym „elementem” biologiczno-technicznego ekosystemu, który podlega szczególnej ochronie pozostawał jednak człowiek, a także zachowania swoistej higieny życia, która umożliwi nam utrzymanie równowagi psychicznej i fizycznej, bez poczucia marnotrawstwa czasu oraz bezczynności i wszechogarniającej nudy. I to jest to szczególne wyzwanie – nie tylko w sensie futurystycznych wizji, ale przede wszystkim odpowiedzialności za definiowanie celów, a następnie konsekwentną ich realizację.

Felieton został opublikowany w Personel Plus 8(117)/2017

Personel Plus 201707 Schody do nieba

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s